wtorek, 13 października 2015

Autumn inspirations

Witajcie Kochani,

mamy już połowę października. Pogoda nas nie rozpieszcza, ale czego można się spodziewać. Tydzień nauki za mną. Kolejne przede mną, ale udało mi się wdrążyć w tryb organizacji. Przedstawiam Wam moje inspiracje i cytaty na te długie jesienne wieczory. Miłego czytania i przeglądania ^^


To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Jonathan Caroll

Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie.
Carlos Ruiz Zafón - Cień wiatru

Dobrze widzi sie tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Antoine de Saint-Exupery - Mały Książe





















- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy?
-Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
Alan Alexander Milne - Kubuś Puchatek

Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać.
Antoine de Saint-Exupery

Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same.
Phil Bosmans





















Istniejemy póki ktoś o nas pamięta.
Carlos Ruiz Zafón - Cień wiatru

Miałem zły dzień. Tydzień. Miesiąc. Rok. Życie. Cholera jasna.
Charles Bukowski - Szmira

Prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz.
Nicholas Sparks - I wciąż ją kocham






















Jeśli ktoś kocha nas aż tak bardzo, to nawet jak odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić.
Joanne Kathleen Rowling - Harry Potter i Kamień Filozoficzny

Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Mark Twain

Kocham cię. Będę cię kochał do dnia, w którym umrę. A jeśli po tym jest jakieś życie, to wtedy też będę cię kochał.
Cassandra Clare - Miasto Szkła





















Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś.
Antoine de Saint-Exupery - Mały Książe

O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbuj zdefiniować kształt gruszki.
Andrzej Sapkowski - Ostatnie życzenie

Wolę jedno życie z Tobą niż samotność przez wszystkie ery tego świata.
John Ronald Reuel Tolkien - Władca Pierścieni






















Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.
Maya Angelou

- jesteś psychopatą
- wolę określenie "człowiek z wyobraźnią.
Becca Fitzpatrick – Crescendo

Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.
John Green – Gwiazd naszych wina





















Niestety, człowiek najbardziej nienawidzi kogoś, na kim mu kiedyś zależało.
Cassandra Clare – Miasto Szkła

Każdy samotnik, choćby się zaklinał, że tak nie jest, pozostanie samotny nie, dlatego, że lubi, ale dlatego, że próbował stać się częścią świata, ale nie mógł, bo doznawał ciągłych rozczarowań ze strony ludzi.
Jodi Picoult – Bez mojej zgody

A wie pan, co jest najlepszego w złamanym sercu? (...) Tak naprawdę można je złamać tylko raz. Reszta to ledwie zadrapania.
Carlos Ruiz Zafón – Gra anioła





















Przewodnią myślą mego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po porostu nic wspólnego.
Emily Jane Brontë – Wichrowe Wzgórza

Nie mogę uwierzyć, że tak normalnie wyglądam na zewnątrz, choć w środku mam kompletne pobojowisko.
Suzanne Collins – Kosogłos

Zauważyłaś, że książka po kilkakrotnym przeczytaniu staje się o wiele grubsza, niż była? [...] Jakby za każdym razem coś zostawało między kartkami: uczucie, myśli, odgłosy, zapachy... A gdy po latach zaczynam ją kartkować, odnajdujemy w niej nas samych, młodszych, innych... Książka przechowuje nas jak zasuszony kwiat; odnajdujemy w niej siebie i jakby nie siebie.
Cornelia Funke – Atramentowa krew





















Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe.
Nicholas Sparks – Pamiętnik

Ludzie nie rodzą się dobrzy albo źli. Rodzą się z pewnymi skłonnościami, ale liczy się sposób, w jaki żyją. I to, jakich ludzi poznają.
Cassandra Clare – Miasto Szkła

Ludzie mają irytujący zwyczaj pamiętania rzeczy, których nie powinni pamiętać. 
Christopher Paolini - Eragon




Mam nadzieję, że podobały się Wam te inspiracje. Pomimo, że jesień jest zimna i deszczowa, to ma w sobie coś pięknego i przyciągającego. A Wy co sądzicie o jesieni? Lubicie tego typu posty? Piszcie w komentarzach, chętnie zapoznam się z Waszym zdaniem ^^

ZAPRASZAM serdecznie do lajkowania FanPage'a, obserwowania na Instagramie i Snapchatcie (@kidagasz "Asssiek"), będzie mi również miło jak docenicie moją pracę zostawiając po sobie jakiś znak np w formie komentarza, albo obserwacji :)

wtorek, 6 października 2015

Tea book TAG

Witajcie Kochani,

już nie raz wspominałam o tym, że herbatę mogę pić litrami, tak samo jak godzinami przekładać stronice książek. A że jesienne wieczory są chłodniejsze i ciemniejsze często można mnie spotkać przykrytą kocem z kubkiem (mam na myśli taki minimum 500 ml) zalanym do pełna gorącym naparem herbacianym i książką. Najczęściej, albo wypożyczoną z biblioteki, albo znalezioną na jakiejś promocji. Ostatnio przeglądając blogi wpadłam na TAG, który łączy moje dwie jesienne miłości. Tak więc zapraszam do lektury.

Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk. (zwłaszcza z cytrynką i miodem)

Klasykiem, do którego wracam i czytam za każdym razem mając nadzieję, że jednak zakończenie się zmieni, jest szekspirowski dramat "Romeo i Julia". Niewiele trzeba mówić o książce, która jest lekturą, a Ci, którzy jej nie czytali to na pewno słyszeli o miłości tak silnej, że nawet śmierć nie była w stanie jej zniszczyć. Jako ta romantyczna dusza, uwielbiam tę książkę i cytaty jakie się w niej znajdują, gdzie tym najważniejszym dla mnie są słowa Romea w ogrodzie Capulettich: "Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany."

Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam. 

Pamiętam wiele książek, przy których zasypiałam, ale zazwyczaj później je zakończyłam. Niestety nie mogę tego powiedzieć o książce autorstwa Jim'a C. Hines'a "Droga goblina". Dostałam tą książkę kiedyś od znajomego na urodziny, lecz niestety nie udało mi się jej przeczytać. Za każdym razem jak do niej siadałam, to lektura ta kończyła się dłuższą drzemką. 


Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają. 

Pierwsza książka dłuższa niż 30 stron, którą przeczytałam w pierwszej klasie to "Tomek na wojennej ścieżce" pióra Alfreda Szklarskiego. Skojarzyła mi się ona z przemieszczaniem, ponieważ opowiada o podróży młodego chłopaka po Stanach Zjednoczonych i Meksyku. Jest to trzeci tom znanej serii o młodym podróżniku, jego ojcu i przyjaciołach, którzy podróżując mają wiele przygód. Od właśnie tej książki rozpoczęła się moja miłość do stronic zapisanych drobnymi literkami, opowiadających cudowne historie.

Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.

Miałam problem z wybraniem książki do tej kategorii. Jako, że czytam wszystko co mi wpada w ręce, przekładałam w głowie wielkie księgi, w których przechowuję masę wspomnień związanych z każdą przeczytaną książką. Ciężko mi było wybrać książkę, która jest warta uwagi, ale jej nie doświadcza. Mój wybór padł na "Love story" Erich'a Segala. Książka dość cienka, napisana przez scenarzystę, który na początku pisał ją pod ekranizację. Kolejna książka, która opowiada o nieszczęśliwej miłości. Bo czego można się spodziewać o historii, która już na początku zaczyna się od słów: "Co można powiedzieć o dwudziestopięcioletniej dziewczynie, która umarła?..." Książka piękna, ale niezbyt znana, zwłaszcza dla młodszego ode mnie pokolenia.

Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna. (najlepsza jest z imbirem i liczi! uwielbiam)

Ciężko mi jest wybrać książkę, która jest niezasłużenie popularna. Jak siedzę i myślę już od kilku godzin to jedyna kategoria, do której nie potrafię dopasować jakiejś sensownej dla mnie lektury. 

Herbata yerba mate, czyli  książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, żeby akcja się rozwinęła.

Tutaj mój wybór padł na jedną z serii książek, do której pierwszego tomu miałam kilka (jak nie kilkanaście) podejść. Ale gdy tylko przebiłam się przez pierwszą skorupę to uważam serię "Akademia Wampirów" (Richelle Mead) za książki, które pochłania się stronicami w całości i po zakończeniu każdego tomu od razu sięga się po kolejną część. Do tej kategorii dołączam również "Wielkiego Gatsby'ego" F. Scotta Fitzgeralda.


Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano Ci na dobranoc, kiedy byłeś mały. 

Bez zastanowienia mogę napisać tytuł "Kubuś Puchatek" A.A. Milne. I może nie miałam czytanej jej przed snem, to zawsze towarzyszyła mi ta książeczka, gdy gdzieś wychodziłam. Pamiętam, że kiedyś dorwałam się do kredek i pokolorowałam wszystkie rysunki, które się w niej znajdowały, bo wyglądały jakby żywcem wyjęte z książeczki do rysowania. Z Kubusia pochodzi też kolejny cytat z mojego zeszytu cytatów, który bardzo cenię: "-Puchatku? -Tak Prosiaczku? -Nic - powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę -Chciałem się tylko upewnić, że jesteś."

Herbata owocowa, czyli Twoja ulubiona, lekka książka. 

Nie wiem dlaczego, ale znowu pada na serię książek lecz tym razem na "After" Anny Todd. Książki te zostały napisane jako fanfiction. Lecz do druku imiona i nazwiska znanych osób zostały zmienione. Najpierw przeczytałam ff, później po raz kolejny książki i nie zdziwię się jak powrócę jeszcze kiedyś do tej lektury, Do tej kategorii dorzucę jeszcze całą serię "Harry'ego Potter'a" J.K. Rowling, "Love, Rosie" Cecelii Ahern i masę innych. 

Iced Tea, czyli książka, która zmroziła Ci krew w żyłach. 

Jak byłam młodsza to przerażona byłam jak miałam czytać jakąś książkę, w której był rozlew krwi. Teraz gdy mam podać tytuł książki, która zmroziła mi krew w żyłach to powiedziałabym, że "Carrie" Stephena King'a. Jak na razie to pierwsza książka tego autora, którą przeczytałam, ale zapewne nie ostatnia.

To już koniec dzisiejszego TAG'u. A Wy macie jakieś książki, które możecie dopasować do jakiejś z tych herbat? Jak tak to piszcie w komentarzach o swoich typach.

ZAPRASZAM serdecznie do lajkowania FanPage'a, obserwowania na Instagramie i Snapchatcie (@kidagasz "Asssiek"), będzie mi również miło jak docenicie moją pracę zostawiając po sobie jakiś znak np w formie komentarza, albo obserwacji :)

niedziela, 27 września 2015

Organizacja czasu i pracy – czyli Asssiek jako „pilna” studentka

Witajcie Kochani!

Październik zbliża się wielkimi krokami i czas najwyższy zacząć myśleć o rozpoczęciu roku akademickiego. Może na początku nie ma zbyt wiele zajęć, ale zawsze wolę być przygotowana na nadchodzące miesiące pełne pracy. Bo nie ma nic gorszego jak uczenie się na kolokwium na parę godzin przed, zarywanie nocy i nie daj boże spóźnienie się na sprawdzian.


 Zazwyczaj już na samym początku na uczelni, ale też i w szkole przedstawiony zostaje plan zajęć, sprawdzianów, kolokwiów czy innych rzeczy związanych z przedmiotem. Warto właśnie wtedy dokładnie zapoznać się z sylabusem i pospisywać sobie najważniejsze rzeczy do zeszytu, notatnika czy kalendarza. Z doświadczenia wiem, że łatwiej jest wszystko zapisać niż później prosić kogoś o wytłumaczenie. Większość wykładów zaliczana jest dzięki naszej obecności na nich i nie trzeba się zbytnio przykładać, ale na pierwszych zajęciach naprawdę warto posłuchać. Zwłaszcza, ze wtedy wiemy jak wyglądać ma nasze zaliczenie przedmiotu.

Kolejną sprawą jest prowadzenie notatek. To jest nawet ważniejsze niż czytanie książek. Bo zazwyczaj dzięki właśnie notatkom zaliczenie przedmiotu wydaje się być bardzo proste. Notatki w każdej formie są najważniejszym dowodem na to, że wyniosło się coś z zajęć. Na moje szczęście większość notatek robiłam w formie dokumentów na komputerze (czasami bardzo niewyraźnie pisałam i ciężko mi było rozszyfrować moje bazgroły). Niestety nie wszystko da się od razu przełożyć na strony w Wordzie czy Excel’u, dlatego polecam ściągnąć sobie na telefon aplikację typu szkicownik np. <KLIK>, <KLIK>. Ja osobiście używałam tej drugiej aplikacji, przede wszystkim do robienia wykresów czy różnego rodzaju małych rysunków, które potrzebne mi były do zrozumienia słowa pisanego.


Nic nie pomaga w nauce jak kolory. No chyba, że nie jesteś wzrokowcem, (ale przecież zawsze kolory mogą cieszyć i Twoje oko). Ja używam wszystkiego. Od zakreślaczy, cienkopisów, żelowych długopisów po spinacze biurowe, klipsy, nalepki, czy wszystkim znaną Washi Tape. Zaznaczanie jest ważne. Ale nie ma polegać ono na zamalowywaniu notatek czy książek na jeden kolor. Podaję Wam przykład moich notatek z Geografii Ekonomicznej. Ucząc się do egzaminu miałam np. podane definicje, które mieściły się w trzech grupach. Do każdej było ich po pięć. Miałam naprawdę niemały problem by je przyporządkować, choć wydawało się być to jednym z najprostszych zadań. Do pomocy przyszły mi cienkopisy i kolorowe małe naklejki. Zaznaczałam definicje danej grupy na przyporządkowany kolor. Wtedy ułożyłam je sobie kolorami i na egzaminie z pamięci pamiętałam, w jakiej kolejności dany kolor zawierał definicje.

Kolejną sprawą trochę związaną z blogowaniem, ale także z innymi formami nauki i pracy jest rozplanowywanie sobie zadań. Wiadomo, że nie uda się rozłożyć zadania na czynniki i realizować go w danym momencie a później po godzinnej przerwie powrócić do niego. Nie uda nam się to co do sekundy, ale warto mniej więcej powiedzieć sobie: „O 17 zaczynam przygotowywać treść notki”, albo „Za 15 minut siadam do opracowania notatek”. I jak minie wyznaczony czas to mimo wszystko weźmy się do pracy, a nie mówimy: „No dobra to o 18 już zacznę, bo teraz jest 17:01 i to mi wszystko popsuje”. Jakie to prawdziwe i jakie mylne. Możesz zacząć pracę o 18, ale tak naprawdę co będziesz robił przez kolejne 59 minut życia? Zapewne nic kreatywnego czy sprawiającego, że posunąłeś się do przodu (i nie mam tutaj na myśli przesunięcia się na kanapie).


Zawsze najgorzej jest usiąść i nic nie robić myśląc, że jakoś czas zleci a praca zrobi się za nas sama. Mój dziadek mówił: „Co masz zrobić jutro zrób dzisiaj, co masz zjeść dzisiaj zjedz jutro”. Jak nie zgadzam się z drugą częścią tej sentencji, (bo przecież jak ja mam wytrzymać bez jedzenia) to pierwsza jest w 100% jak najbardziej poprawna i staram się do niej zawsze przyporządkować. Zawsze wpajano mi, że jak zrobię coś teraz to później będę miała więcej czasu na zabawę czy telewizję. Tak staram się teraz w życiu „prawie na własną rękę” trzymać tych zasad. Mam teraz więcej na głowie i czasami ciężko jest cokolwiek ogarnąć, ale wiem, że jak nie zrobię tego dziś to jutro muszę zrobić to plus to, co mam zaplanowane na dzień jutrzejszy.

Dlatego warto zorganizować swój czas i czerpać z niego jak najlepiej, bo przecież dzień ma tylko 86400 i ani sekundy dłużej.

A Wy jak organizujecie się do pracy? Może macie jakieś metody, o których ja nie wiedziałam. Chętnie poczytam w komentarzach.

ZAPRASZAM serdecznie do lajkowania FanPage'a, obserwowania na Instagramie i Snapchatcie (@kidagasz "Asssiek"), będzie mi również miło jak docenicie moją pracę zostawiając po sobie jakiś znak np w formie komentarza, albo obserwacji :)

środa, 23 września 2015

Zegarek damski klasyczny, kobiecy OTIÉN



Codziennie przeglądam zdjęcia na Instagramie, Tumblr’ze, czy innych podobnych tego typu stronach.

Codziennie patrzę na piękne kobiety, ich styl życia, ubierania się. Te piękne zdjęcia pełne bieli i czerni i złota. To wszystko jest takie błyszczące. Takie zapierające dech w piersiach, inspirujące. Zdjęcia te przedstawiają osoby, rzeczy, które są dla mnie czymś niesamowitym a dla kogoś innego dniem powszednim.

Codziennie również dokładam kilka rzeczy do mojej wishlisty. A rośnie ona naprawdę w zastraszającym tempie. Szkoda tylko, że moje fundusze nie rosną tak szybko jak rośnie ilość przedmiotów, które pragnę mieć. Ale choć podoba mi się wiele rzeczy i wpisuję je na listę, to nie są one niezbędne. Jest teraz na nie moda i dlatego tak bardzo mi się one podobają, ale zanim je kupię może przejdzie mi ochota.

Część rzeczy na liście jest niezmienna od kilkunastu tygodni a nawet miesięcy. I do takich rzeczy należy np. zegarek by Daniel Wellington <KILK> (ale to jest marzenie ściętej głowy). Odkąd prowadzę bloga, to podoba mi się ten zegarek i wzdycham do niego. Niestety jego cena jest jak na razie dla mnie przytłaczająca. Na szczęście z pomocą przyszła mi firma OTIÉN. 

W swoim asortymencie mają wiele różnorodnych zegarków, bransoletek, kolczyków czy wisiorków. Ostatnio jednak przeglądając ich stronę znalazłam zegarek, który może nie do końca wygląda jak DW, ale również wygląda klasycznie (Zegarek damski klasyczny, kobiecy OTIÉN <KLIK>). I co najważniejsze kosztuje 59,90 złotych.



Zegarek ten ma klasyczną białą tarczę i otoczony jest kopertą z stali, która jest w kolorze jasnego złota. Złoty kolor znajduje się również na tarczy w oznaczeniach godzin oraz wskazówek a na godzinie dwunastej możemy zauważyć cyrkonię. Na tarczy jest również napis Geneva, napisany ozdobną czcionką. Do tej tarczy przyczepiony jest czarny pasek wykonany z tworzywa sztucznego.  Zegarek jest średniego rozmiaru. Szerokość koperty ma 4,2 cm a jego długość wynosi 24 cm. Jest dość lekki i przyjemnie się go nosi. Pasuje do każdego rodzaju stroju i ostatnio bardzo często go noszę.


A Wam jak podoba się taki zegarek? Chętnie byście taki nosiły? A może nie lubicie zegarków. Piszcie w komentarzach. Chętnie poczytam Wasze opinie.

ZAPRASZAM serdecznie do lajkowania FanPage'a, obserwowania na Instagramie i Snapchatcie (@kidagasz "Asssiek"), będzie mi również miło jak docenicie moją pracę zostawiając po sobie jakiś znak np w formie komentarza, albo obserwacji :) Jest mi również niezmiernie miło, że wczoraj wpadło mi 25.000 wyświetleń na blogu. Dziękuję Wam bardzo, bo to Wasza zasługa <3.

niedziela, 20 września 2015

Snow Patrol - Just Say Yes (Park Fontann w Warszawie)


Wyobraź sobie.

Biegniesz. Przed Tobą jest ciemność. W uszach rozbrzmiewa piosenka Snow Patrol – Just Say Yes. Słyszysz takty, słowa pierwszej zwrotki. Kolejna popowa piosenka brzmi Ci w uszach.  Nie dzieje się nic a Ty nadal biegniesz. Nie czujesz, że ktoś Cię goni. Po prostu biegniesz, bo tego chcesz.  I nagle zatrzymujesz się i przed Tobą pojawia się wielkie bum! Refren zaczynający się od słów: „Just say yes.” I ta feeria barw pojawiająca się znikąd. Piękno w najmniej oczekiwanym miejscu.


Tak właśnie się czułam jak pierwszy raz zobaczyłam Park Fontann w Warszawie. Pewnie się dziwicie, że taka stara dziewucha jak ja i pierwszy raz widziała Park Fontann. Sama z siebie śmieję się aż do rozpuku. Bo przecież ja tam byłam nie raz, nie dwa. Tylko właśnie ten raz uważam za pierwszy. A dlaczego? Zazwyczaj mijałam to miejsce siedząc w samochodzie na zakorkowanym pasie ruchu słynnej Wisłostrady. W dzień. W godzinach szczytu. W zimę. W pełne słońce. W największą ulewę. I mogę tak wymieniać, kiedy to ja nie mijałam tego miejsca. Właśnie słowo „mijałam” najlepiej to obrazuje. Czasami warto się zatrzymać w tym ciągłym biegu i rozejrzeć dookoła.

Gdy zobaczyłam jak pióropusze wody i kolorowego światła wydobywają się spod powierzchni moje oczy zaświeciły się jak dwie pięciozłotówki. W głowie zabrzmiała właśnie ta piosenka, którą Wam poleciłam i dosłownie przepadłam. Uczucie, jakie mi towarzyszyło zaskoczyło samą mnie. Miałam ochotę wskoczyć do tej fontanny i tańczyć w tych cudownych światłach (niestety przeszłam tylko obok łuku wodnego, który również mienił się kolorami tęczy). To niesamowite jak człowiek i technika potrafią zrobić coś, dzięki czemu na ludzkich twarzach pojawiają się uśmiechy. Albo, chociaż na mojej. Bo choć słyszałam o tym miejscu to słyszeć a widzieć to dwie różne rzeczy. I choć porobiłam mnóstwo zdjęć, którymi pragnę się z Wami podzielić to nic nie pobije spotkania na „żywo” takiego piękna. Mam nadzieję, że ja i mój Canonik sprostaliśmy, choć trochę temu zadaniu. Dlatego pozostawiam Was ze zdjęciami i piosenką.

Buziaki i do następnego posta ^^

ZAPRASZAM do lajkowania FanPage'a, obserwowania na Instagramie i Snapchatcie (@kidagasz "Asssiek")



















czwartek, 17 września 2015

Spacer po królewskich ogrodach - czyli Asssiek w Łazienkach Królewskich w Warszawie

Witajcie Kochani,
Jak mogliście zaobserwować na snapchat'cie, od kilku dni jestem w Warszawie razem z Panem Chłopakiem. Choć październik zbliża się coraz większymi krokami to postanowiliśmy wyjechać jeszcze na chwilkę gdzieś razem zanim zacznie się poważna nauka na uczelni.  
Zawsze jak jesteśmy w stolicy, to bardzo dużo spacerujemy. Fajnie jest poznawać co i rusz nowe rzeczy. Patrzeć jak powstają budynki i drogi, których jeszcze ostatnio nie było. Odkąd pamiętam chciałam odwiedzić Łazienki Królewskie (ostatni raz byłam tam jako małe dziecko) i właśnie tym razem wybraliśmy się tam na nasz spacer. Poniżej możecie zobaczyć to co my widzieliśmy i pozwiedzać Łazienki nie ruszając się sprzed ekranów Waszych komputerów jak i również przypomnieć sobie co nieco z historii.
 

Powyżej macie widoczną naszą trasę na mapce i zaznaczone najważniejsze punkty, gdzie oczywiście robiłam zdjęcia.  


1. Numerem pierwszym na naszej mapie była Stara Pomarańczarnia, która akurat jest zamknięta dla zwiedzających z powodu prac konserwatorskich prowadzonych na jej tyłach. Budynek ten przeznaczony był do przechowywania drzewek pomarańczowych, które w okresie letnim zdobiły alejki parku. We wschodnim skrzydle budynku mieścił się teatr dworski - Teatr Stanisławowski. 


2. Kolejną budowlę jaką zobaczyliśmy na swojej drodze to Biały Domek. Jest to klasycystyczny budynek znajdujący się w Łazienkach. Ma wszystkie cechy podmiejskiej letniej willi. W czasie trwania remontów w Pałacu na Wyspie, Stanisław August Poniatowski zamieszkiwał w tym budynku. Często w tamtych czasach można było spotkać tam rodzinę króla czy jego gości. 


3. Pałac na Wyspie to kolejny punkt w naszej wędrówce. Na powyższym zdjęciu możecie zobaczyć jak prezentuje się on z tyłu. 


4. Pałac na Wyspie możemy podziwiać również od frontu. Początkowo była to barokowa łaźnia. Po przebudowie w XVIII wieku siedziba króla Poniatowskiego. Najpiękniejsze jest to, że pałac jest położony na sztucznej wyspie otoczonej przez staw. Pałac połączony jest z lądem dwoma mostami, które są zwieńczone kolumnami. 


5. Na tym zdjęciu załapało się kolejne miejsce, które minęliśmy na naszej drodze. Jest to Amfiteatr. To co zwróciło moją uwagę to to, że jest podzielony na dwie części, które są przedzielone kanałem. Możecie na zdjęciu zaobserwować mostek łączący widownie wraz ze sceną. Jak później się dowiedziałam postaciami, których twarze zdobiły rzeźby byli słynni autorzy dramatyczni.  


6. Choć o Pałacu na Wyspie już wspominałam, to to jest kolejna jego odsłona. Tym razem zdjęcie robione jest z kamiennego mostku. Od razu jak zobaczyłam ten kadr to przypomniał mi się film pt.: "Wojna i Pokój" Tam często można zauważyć tego typu kadr, który według mnie jest magiczny. 


7. Przechodząc obok tego miejsca widać było klasę. No i sporo dobrego jedzenia. Słynna restauracja Belvedere na pewno nie była pusta jak mijaliśmy ją w poniedziałkowe popołudnie. Nie można  też powiedzieć, że nie wygląda to imponująco. Ale niestety jestem pewna, że na lunch tam mnie nie stać. :)


8. Te lwy widoczne na zdjęciu to nic innego jak fragment Świątyni Egipskiej na tyłach Pałacu Belwederskiego. Jest to przykład egiptyzacji projektów architektonicznych w pierwszej połowie XIX wieku. Świątynia Egipska powstała na wale będącym pozostałością dawnych okopów Lubomirskiego, której dach jest mostem łączącą rogatkę Belwederską z Drogą Chińską. 


 9. Możecie mi nie uwierzyć, ale cały park jest wręcz opanowany przez wiewiórki i kaczki. Co do tych pierwszych to muszę Was poinformować, że są przyjaźnie nastawione do ludzi. Ta mała kruszynka widoczna na zdjęciu wskoczyła mi na nogę i uczepiła się moich spodni. Byłam zdziwiona i delikatnie przerażona. Pan Chłopak zrobił szybko zdjęcie zanim uciekła w krzaki. 
Zaskoczyły też mnie kaczki, które można było zobaczyć w tym miejscu, które zaznaczyłam na mapie. Według mnie miały śliczne umaszczenie i nietypowy kształt. 



10. Widok na Staw Belwederski zapiera dech w piersi. Do tego ciepłe wrześniowe słońce na plecach i można rozłożyć się na trawie (wnioskuję to po tym, że ten trawnik nie jest strzyżony przy linijce ^^). A za nami jest przepiękny Pałac Belwederski. 


11. Ostatnim punktem, który uwieczniłam na zdjęciach był słynny pomnik Chopina. Akurat jak usiedliśmy na ławeczkach obok zatrzymała się wycieczka prawdopodobnie z podstawówki i mogliśmy dowiedzieć się co nieco na temat tego monumentu. Każdy z Was pewnie słyszał o słynnych koncertach chopinowskich odbywających się w ciepłych miesiącach. Podsłuchałam, że podczas niedzielnych koncertów można usiąść na tym wypielęgnowanym trawniku, jak i na ławeczkach i wsłuchiwać się w najlepszych pianistów na świecie.

Mam nadzieję, że spodobała Wam się ta fotorelacja z krótkiego spaceru. Możecie w komentarzach podzielić się swoimi opiniami jak i wspomnieniami na temat tego miejsca.  A może Wam się coś nie podoba w Warszawie i w Łazienkach Królewskich. Śmiało piszcie!

ZAPRASZAM do lajkowania FanPage'a, obserwowania na Instagramie i Snapchatcie (@kidagasz "Asssiek")

Dears
thanks for your comments on my page. I love to read your kind words from you.
If you want to invite me to your blog - please leave a link. Gladly I'll check to you.
Kisses xoxoxo